piątek, 29 sierpnia 2014

Górski Paradise i morsy w Oregonie.

Lato w naszych stronach jest naprawdę wspaniałe. Słońce mamy prawie każdego dnia, mało pada, a wieczorne powietrze przypomina mi środziemnomorskie klimaty.

Nic dziwnego, iż mieszkańcy rejonu Pacific Northwest w lecie korzystają jak najwięcej z górskich szlaków. Jednym z najbardziej popularnych miejsc wspinaczkowych jest Mountain Rainier National Park. Postanowiliśmy sprawdzić dlaczego.

Wulkaniczna góra Rainiera jest najwyższym szczytem stanu Waszyngton. Przy dobrej widoczności, często widzę jej ośnieżony szczyt z daleka. Jest ona również niedłącznym motywem obrazów, reprodukcji i pamiątek z Seattle.

Kiedy w marcu odwiedził nas Tata zainteresowało go dlaczego nosi właśnie taką nazwę.  Z niezawodnej Wikpedii, dowiedzieliśmy się, iż znany podróżnik i oficer brytyjskiej marynarki wojennej George Vancouver, nazwał ją tak, pod koniec XVIII wieku, na cześć swojego przyjeciela Petera Rainiera. I nawet powstanie amerykańskich kolonii przeciwko Koronie Brytyjskiej ten nazwy nie zmieniło.

Do samego parku i prawie na szczyt wjechaliśmy samochodem. Wybraliśmy łagodny, ale przepiękny szlak  ParadiseByło dość tłoczno, ale bardzo przyjemnie. Po spacerze wśród mgły i kwitnących łąk, nie mogliśmy nie wypić mrożonej kawki . Jak dobrze, że w pobliżu znajduje się hotel z wspaniałym widokiem na szczyty Gór Kaskadowych.

W zeszły weekend w Oregonie dotarliśmy natomiast do nadbrzeżnego miasta Newport w Oregonie. Lokalną plażę zdobi i oświetla latarnia tajemnicza morska Yaquina Head Light.

W załączonej filmiku zobaczycie urocze i bardzo głośne morsy, które przyciągają  turystów. Co zabawne na słynnej Bachelor Row wylegują się tylko samce.  W sierpniu przypływają same do portu, a samice z małymi zostają na zimę w cieplejszej Kalifornii.  

A już dzisiaj pakujemy walizki na naszą egzotyczną podróż poślubną.  Nie powinno zabraknąć w niej kolorowych lei...
                                     
                                                 
                 Tutaj można zobaczyć filmik na większym ekranie:)    
                    
                               Click for English version
                   

wtorek, 19 sierpnia 2014

Happy  Anniversary !

W sierpniu mija rok od kiedy przyleciałam na dłużej do Stanów. 
Ostatni rok obfitował w piękne podróże (letnia fotorelacja już niedługo na blogu) i ciekawe obserwacje.
Stany to kraj wielkich możliwości, ale też wielkich kontrastów. Na jednej  z większych ulic Seattle zakupimy szalenie drogie torebki, ale zaraz koło sklepów zobaczymy osamotnionych i chorych bezdomnych.

Zdarzają mi się też wpadki. Na przykład niedawno temu zapomniałam, iż w autobusie kierowca nie wydaje reszty – monety i banknoty wpadają do szczelnie zamkniętego kufra. Teraz zazwyczaj jeżdzę z kartą miejską.  

Z drugiej strony już coraz rzadziej Amerykanie mylą moje imię z Hannah.. (o zabawnej pomyłce pisałam na blogu w styczniu).   

A co według mnie znajduje się na drodze do amerykańskiej adaptacji?  

Powinnam więcej jeździć samochodem, w szczególności na autostradzie. Najdłuższą trasę pokonałam na razie na trasie Oregon-Waszyngton. Szło mi już całkiem nieźle, ale wciąż obawiam się samodzielnej jazdy.  

Zwiedzenie stolicy Stanów. Szczególnie po dwóch sezonach serialu House of Cards, zobaczenie Białego Domu wydaje mi się koniecznością. Nie uważacie, że byłoby wspaniale gdyby kolejną serię nakręciła reżyserka polskiego pochodzenia...?

Mam też nadzieję, że w najbliższej przyszłości uda mi się znaleźć swoje miejsce na amerykańskim rynku pracy.  Ostatnio wśród lokalnej Polonii intensywnie krążyła oferta pracy testowania poprawności językowej gier komputerych.

Ponieważ w Stanach kuchnie narodowe są bardzo popularne, czekam na moment, w którym w końcu ulepię polskie pierogi na proszoną kolację. To może mi jednak jeszcze zająć trochę czasu.

W sierpniu mijają też dwa lata od kiedy w Kijowie, na kursie rosyjskiego, poznałam DeanaCzęsto spotykaliśmy się na niezwykłym Placu Niezależności. Jak wiele zmieniło się od tamtego czasu...

Drodzy czytelnicy, dziękuję, iż od roku odwiedzacie (i to nawet z bardzo odległych części świata) mnie tutaj. Oby kolejne wpisy były dla Was też ciekawe!


H.                          
Kijów 2012
                                              Please visit the English version          
                                         

środa, 6 sierpnia 2014

Frankofile spod Seattle.

Po dłuższym czasie udało nam się nareszcie dotrzeć na spotkanie frankofilów w Bellevue. Grupę znalazłam na stronie internetowej Meetup, która pomaga w całych Stanach organizować się nieznajomym sąsiadom o podobnych zainteresowaniach. W naszych stronach istnieje też m.in. Russian Meetup, oraz kółka Seattle Writers GroupBollywood Dance ClassesBellevue Active Mums oraz Eastside Christian Faith Singles.
Francuskie rendez-vous odbywają się cyklicznie w pobliskiej piekarni. Świetna okazja, aby poznać nowych ludzi i porozmawiać po francusku.  Dowiedzieliśmy się te, iż założyciel grupy, ma nawet polskie korzenie. Spotkanie już zmotywowały mnie do częstszego zaglądania na TV5 Monde États-Unis i wrócenia do wypożyczania francuskich dvd z lokalej biblioteki.

Kiedy, w ramach wymiany studenckiej Erasmus, mieszkałam w Aix-en-Provence,  żałowałam, że nie zdążyłam zobaczyć pięknych pól lawendowych.  Na szczęście, choć w mniejszej skali, zaległości nadrobiłam w Stanach. Okazało się, że niedalekim mieście Woodinville znajduje się Lavender FarmZabawne, iż odkryłam ją, spontanicznie przeglądając zdjęcia na Instagramie. Miejsce cudowne.

Na farmie uprawiane są dwa rodzaje lawendy: francuska i angielska. Można było przespacerować się pośród fioletów i relaksującego zapachu lawendy. Nic dziwnego, że farma służy też jako miejsce ceremonii ślubnych. Przed wyjściem napiliśmy się chłodzącej grejpfrutowej lemoniady. Na parkingu podszedł do nas jeszcze właściciel farmy, od którego dowiedzieliśmy się, że zawsze możemy wrócić i... pomóc w koszeniu zbiorów. Dla wolontariuszy czeka bukiet lawendy oraz batonik lodowy.

Innym miłym i częstym francuskim akcentem mojej amerykańskiej rzeczywistości są spotkania z Jacques'iem i Claudem...  Dean ne t'inquites pas..Wiesz przecież, że są to tylko nazwy naleśników w naszej French Bakery:)

Quel plaisir..
H.
                                               
                                  Please visit the English version