piątek, 19 czerwca 2015

Open House 

Od dwóch tygodni są z nami moi rodzice. Wydają się bardzo zadowoleni z nowej roli - Dziadków. Pogoda na spacerki z wnuczką dopisuje, Mama gotuje nam pyszne obiadki (był już m.in. chłodnik, pierogi ruskie - z polskiej mąki i twarogu i wspaniała pomidorówka), a Tata pomaga nawet w prasowaniu. W weekendy zaś rodzice towarzyszą nam w... zwiedzaniu domów otwartych. 

W soboty i niedziele w San Francisco zainteresowani kupnem nieruchomości mogą zwiedzać, bez umówienia wcześniejszej wizyty , Open Houses: domy wystawione na sprzedaż. Zauważyłam, że kiedy kobiety- agentki nieruchomości organizują te otwarte  domy, to zazwyczaj serwowane są drobne przekąski. Ostatnio otwierany był nawet szampan:)

Własnego gniazdka szukamy już od dwóch miesięcy i nie jest to najłatwiejsze zadanie.  

Każde miejsce analizujemy pod kątem m.in. bliskości do pracy (jeśli jest dość daleko, to jak długo trzeba jechać komunikacją miejską), bliskości do parków, najlepiej z piaskownicą:), sklepów, większych ulic, czy można nazwać sąsiedztwo family friendly, poziomu pobliskich szkół, czy jest chociaż malutki ogródek lub balkonik (w końcu mieszkamy w ciepłej Kalifornii..), obecności centralnego ogrzewania  (w mieście wieczorami robi się całkiem zimno), czy jest drewniana podłoga czy wykładzina  (często tu spotykana...), własne miejsce parkingowe, jak bardzo stroma jest ulica, przy której mielibyśmy mieszkać, czy do domku trzeba wczołgać się po stromych schodach (teraz używamy codziennie wózeczka..)- które są w San Francisco bardzo popularne. Aha, nie wszystkie mieszkania mają możliwość wstawienia pralki.     

No i oczywiście cena. Właściwie, żeby zakupić przyzwoite dwu-pokojowe mieszkanie, z normalnego rozmiaru łazienką, trzeba wyłożyć minimum milion dolarów! Pewnie dlatego podczas house tours obecni są czasem morgage brokers, chętnych do obliczenia korzystnych rat kredytowych.

Nieruchomości są sprzedawane zazwyczaj po dużo wyższej cenie i w wyniku bidding war. Wygrywa ten, kto zaoferuje najlepszą cenę kupna. Nie jest łatwo. Słyszałam historie o zagranicznych inwestorach, przebijący solidnie oferty mieszkańców San Francisco. Ci ostatni zazwyczaj nie płacą gotówką, a biorą pożyczkę. 

Widzieliśmy już wiele mieszkań. Mimo, iż niektóre były naprawdę bardzo ładne, to jak dotąd nic nam do końca nie pasowało.  A nie wydaje mi się, że jesteśmy bardzo wybredni. 

Zaletą szukania mieszkania jest poznawanie dzielnic i nierzadko uroczych uliczek San Francisco. W weekend udajemy się jednak poza miasto- do Berkeley.  Może tam będziemy mieć więcej szczęścia:) 

Jedno z mieszkań:

http://sfarmls.rapmls.com/scripts/mgrqispi.dll?APPNAME=Sanfrancisco&PRGNAME=MLSPictureDescriptions&ARGUMENTS=-N133124321,-N433545,-AE

                                                   


                                          English Version

środa, 3 czerwca 2015

Dzień dobry Baby! 

Prawie trzy tygodnie temu udałam się na wieczorne zajęcia z prenatal yogi, a już kilka godzin później, trochę niespodziewanie, zostałam przyjęta na amerykańską porodówkę uniwersyteckiego szpitala UCSF w Mission Bay. Kilkanaście godzin później na świat przyszła nasza śliczna córeczka Róża. 

Profesjonalny zespół pielegniarek, położnych i anestezjologów bardzo pomógł mi w tym bardzo intensywnym, ale też niesamowitym doświadczeniu. 
Pod sam koniec towarzyszyła nam spora grupa osób (same kobiety), ale i tak atmosfera była intymna i przyjazna. 

Dean oczywiście był ze mną cały czas, mógł również zostać na noc na oddziale postpartum, w którym spędzilśmy przepisowo dwie doby. Szczerze mówiąc to mogłabym zostać na nim jeszcze trochę dłużej. Pojedynczy pokój, piękny widok z okna, trzy indywidualnie wybierane posiłki dziennie, troskliwe pielęgniarki do pomocy przy noworodku -  tak można rodzić!

Róża i ja mogłyśmy jednak zostać wypisane ze szpitalach po 2 dobach. Przed opuszczeniem szpitala musieliśmy zameldować o umówionej wizycie u pediatry oraz pokazać nasz fotelik do samochodu. Mała ciekawostka: W Kalifornii muszą go pokazać nawet Ci rodzice, którzy nie posiadają samochodu. 

Przed opuszczeniem szpitala zostaliśmy jeszcze miło zaskoczeni, iż możemy liczyć na jedną domow
ą wizytę lekarską. Do tego jej koszty pokryło nasze ubezpieczenie.

Teraz dostosujemy sie do nowego trybu życia (to nie żart z liczbą zmienianych dziennie pieluszek..), a także czekamy na przylot moich rodziców. Czas aby Różka słuchała więcej języka polskiego:) 

                            
Śniadanie do łóżk
Szpital oferował również usługi profesjonalnego fotografa.
Lovin' the stroller
Nap time
Daddy time:)