środa, 3 czerwca 2015

Dzień dobry Baby! 

Prawie trzy tygodnie temu udałam się na wieczorne zajęcia z prenatal yogi, a już kilka godzin później, trochę niespodziewanie, zostałam przyjęta na amerykańską porodówkę uniwersyteckiego szpitala UCSF w Mission Bay. Kilkanaście godzin później na świat przyszła nasza śliczna córeczka Róża. 

Profesjonalny zespół pielegniarek, położnych i anestezjologów bardzo pomógł mi w tym bardzo intensywnym, ale też niesamowitym doświadczeniu. 
Pod sam koniec towarzyszyła nam spora grupa osób (same kobiety), ale i tak atmosfera była intymna i przyjazna. 

Dean oczywiście był ze mną cały czas, mógł również zostać na noc na oddziale postpartum, w którym spędzilśmy przepisowo dwie doby. Szczerze mówiąc to mogłabym zostać na nim jeszcze trochę dłużej. Pojedynczy pokój, piękny widok z okna, trzy indywidualnie wybierane posiłki dziennie, troskliwe pielęgniarki do pomocy przy noworodku -  tak można rodzić!

Róża i ja mogłyśmy jednak zostać wypisane ze szpitalach po 2 dobach. Przed opuszczeniem szpitala musieliśmy zameldować o umówionej wizycie u pediatry oraz pokazać nasz fotelik do samochodu. Mała ciekawostka: W Kalifornii muszą go pokazać nawet Ci rodzice, którzy nie posiadają samochodu. 

Przed opuszczeniem szpitala zostaliśmy jeszcze miło zaskoczeni, iż możemy liczyć na jedną domow
ą wizytę lekarską. Do tego jej koszty pokryło nasze ubezpieczenie.

Teraz dostosujemy sie do nowego trybu życia (to nie żart z liczbą zmienianych dziennie pieluszek..), a także czekamy na przylot moich rodziców. Czas aby Różka słuchała więcej języka polskiego:) 

                            
Śniadanie do łóżk
Szpital oferował również usługi profesjonalnego fotografa.
Lovin' the stroller
Nap time
Daddy time:)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz